Zbyt często w aranżacji wnętrz zapomina się o tych najważniejszych detalach, które tworzą charakter danego pomieszczenia. Mam na myśli szeroko rozumianą sztukę, która znacznie definiuje duszę wnętrza. Wbrew pozorom, dobry design nie musi wiązać się od razu z kosmicznymi wydatkami! Dziś pokażę Wam, jak bez żadnych umiejętności malarskich i bardzo niskim nakładem finansowym, stworzyłam kawał niezłej sztuki, czyli dekorację ścienną ombre.
Z tym pierwszym, to akurat bardzo proste w dzisiejszych czasach.
W internecie jest tyle miejsc, w których znajdziecie inspirujące pomysły (w tym i mój blog 😈), że każdy na pewno znajdzie projekt dla siebie. Jeśli chodzi o chęci, to trzeba je po prostu mieć. I to wystarczy.
Projekt, o którym dziś Wam opowiem, powstawał kilka tygodni, ale to dlatego, że trzykrotnie podejmowałam próby nauki farbowania. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Nie miałam żadnego doświadczenia, ani umiejętności. Największy problem okazał się z kolorem, który zupełnie inaczej wygląda na opakowaniu, a inaczej na tkaninie. Ale te kreatywne upadki nakręcały mnie tylko do dalszego działania i próbowałam dalej. Aż w końcu udało się i uzyskałam wymarzony efekt!
Powstał obraz, który w odpowiedniej marketingowej ramie, mógłby być wart miliony monet (no może „trochę” zaokrągliłam kwotę sprzedaży 😅). Jakkolwiek, jeśli przeglądacie czasem zagraniczne, szczególnie amerykańskie wnętrza, to tam zdarza się, że na ścianie króluje piękne i duże malowidło ombre.
Do wykonania sztuki ombre potrzebujecie:
– tkaniny bawełnianej (ja użyłam tzw. „surówki”)
– 2 saszetki farby do tkanin (w moim przypadku kolor pistacjowy i szafirowy) – 2 zł
– miskę
– zszywacz tapicerski
– prostokątnych profili drewnianych o wymiarach 5 x 1 cm oraz długości 1 m (4 sztuki) – 5zł / sztuka
– wkrętarkę i ocynkowane wkręty
Ps. Macie okazję poniżej zobaczyć wesołą, inżynierską twórczość 😄
Po co mi taka konstrukcja z poduszek i suszarki na pranie? Chodzi o to, aby tkanina po farbowaniu suszyła się naprężona i nie zginała się czy stykała z czymkolwiek! Bo inaczej, w tym miejscu zagięcia, osiądzie więcej barwnika. Gdy tkanina wyschła, bardzo dokładnie ją wyprasowałam i zaczęłam farbowanie na nowo, ale tym razem dodałam dużej ilości barwnika pistacjowego, a tkaninę zanurzyłam w połowie długości. Kolejno powtórzyłam proces suszenia, prasowania. Ostatnie farbowanie odbyło się przy użyciu całej paczki barwnika szafirowego (1/4 zanurzenia materiału).
Fakt, że całość projektu zajęła mi trochę czasu, bo musiałam czekać pomiędzy poszczególnymi etapami, ale sam projekt nie wymagał ode mnie dużego nakładu pracy. Jestem niesamowicie zadowolona z końcowego efektu, ponieważ udało mi się uzyskać całkowitą nieregularność i spokojnie mogę tą tkaninę uznać za swoistą sztukę!
Ostatnim etapem zabawy było zamocowanie zabarwionej tkaniny do skonstruowanej ówcześnie ramy. Ważne, aby odpowiednio naprężyć materiał. Podczas montażu użyliśmy zszywacza tapicerskiego. Przed tym etapem, zabarwioną tkaninę oczywiście wyprasowałam.
No i już! Nie potrzebny okazał się montaż haczyka do zawieszenia, ponieważ rama jest na tyle stabilna, że właśnie na niej można powiesić całą ścienną dekorację. Niestety, ale w tej chwili pracuję nad urządzaniem salonu i nie mam miejsca, aby pokazać Wam gotowy obraz ombre w aranżacji. To o tyle szkoda, że ta moja sztuka dopiero całkowicie zachwyci we wnętrzu. Ale to tylko kwestia czasu 😊
Także póki co, musi Wam wystarczyć taka szybka prezentacja. Jakkolwiek, sami przyznajcie, że efekt jest! Niskim nakładem finansowym (niecałe 25 złotych!), bez żadnych umiejętności malarskich – stworzyłam oryginalny obraz! Fajne jest to, że mogłam dowolnie dobrać wielkość ramy w taki sposób, aby idealnie pasowała do wnętrza. Zresztą, to samo tyczy się kolorów.
Starałam się dokładnie opisać cały twórczy proces, ale jeśli jakiś punkt nie jest jasny, to śmiało – napiszcie do mnie. 😊 I jestem bardzo ciekawa Waszych wrażeń! Nie wiem dlaczego, ale rzadko kiedy spotykam sztukę we wnętrzach… A dla mnie bez obrazów, nie ma domu! Mam nadzieję, że tym wpisem udowodniłam, że aby mieszkać z duszą i artystycznym polotem, nie trzeba być milionerem 😉 A i nie wiem czy wspominałam, ale świetnie się bawiłam podczas tworzenia, a teraz mogę opiewać się mianem artystki 😂