Dzisiaj opowiem Wam jak w prosty, wręcz banalny sposób, można samodzielnie zrobić mebel od podstaw! A to wszystko zasługa wyjątkowych nóżek Hairpin, mojej starej sukienki oraz szczypty wyobraźni.
Ten, kto mnie zna, to dobrze wie, jak bardzo kocham sukienki! Im bardziej kwieciste i kolorowe, tym lepiej. Ale z drugiej strony – bardzo nie lubię zakupów i unikam galerii handlowych jak ognia. Dlatego 3/4 mojej szafy to „znaleziska szperakowe”. Lata doświadczenia, które mam za sobą, pozwalają mi na wejście do lumpeksu, szybki rzut oka, a ja po jakiś 45 sekundach już wiem, czy coś nowego upoluję 😅
Za moich lat młodości (mówi kobieta o krok od trzydziestki 😁), kupowanie w szperaku było raczej przypałem, a aktualnie okazało się, że wszystko co wiążę się z recyklingiem jest na topie. Sukienka, która będzie bohaterką dzisiejszej opowieści, towarzyszyła mi od kilku ładnych lat. Pamięta jeszcze czasy, gdy walczyłam o swoje zdrowie i powrót do normalnej wagi. Choć uwielbiam jej kwiecisty wzór, od dłuższego czasu nie nadawała się do noszenia. Była zbyt szeroka i niewymiarowa. Oczywiście – mogłabym najzwyczajniej w świecie udać się do krawcowej, która uratowałaby sytuację. Ale… to zupełnie nie w moim stylu 😉 Postanowiłam wykorzystać materiał do wnętrzarskiego DIY.
Ten projekt jest naprawdę prosty w wykonaniu.
Z narzędzi, potrzebujecie zszywacza tapicerskiego oraz wkrętarki. Bazą mojej ławeczki jest półka sosnowa meblowa, którą najpierw odpowiednio zmierzyłam i poprosiłam stolarza, który mieszka po sąsiedzku o przycięcie. Jeśli nie macie takiej możliwości – w każdym markecie budowlanym zamówicie deskę czy też płytę meblową dociętą na odpowiedni wymiar.
Moja deska miała szerokość 28 cm oraz długość 100 cm. Z sukienki wycięłam spódniczkę i uzyskałam materiał w kształcie podłużnego prostokąta. Zamówiłam piankę tapicerską (o gęstości T25) i wymiarach 32 x 104 cm oraz grubości 3 cm. Kosztowała mnie całe (uwaga!) – 7,39 zł 😊
A potem zabrałam się za „tapicerowanie”. Przyznaję, nie robiłam tego w 100% w zgodzie ze sztuką, ale… efekt końcowy dał mi wygodną ławeczkę, więc jakie to ma znaczenie? 😉 Samo tapicerowanie zajęło mi około 20-30 minut. Było to trudne o tyle, że materiał miałam wymierzony co do centymetra. Zdecydowanie przydało się moje inżynierskie doświadczenie. Jeśli będziecie zabierać się za ten projekt, to jednak polecam Wam przygotowanie większej ilości materiału. Choć muszę przyznać, że ja się dobrze bawiłam podczas naciągania materiału. Zresztą – lubię wyzwania.
Ostatnim etapem było przymocowanie nóżek meblowych. I tutaj warto, abym opowiedziała Wam o zaletach stosowania nóg Hairpin. Pozwalają na stworzenie wielu niebanalnych mebli, jak stoły, szafki, stoliki kawowe itd. Są dostępne w różnych wysokościach i skonstruowane z prętów o grubości 10 mm i solidnej podstawy oraz malowane proszkowo. Dzięki czemu, tego typu nogi meblowe są niezwykle wytrzymałe, łatwe w montażu i świetnie pasują do drewnianych blatów. W moim projekcie skorzystałam z nóg Hairpin o wysokości 43 cm, które możecie zamówić w sklepie Roccoco.
Montaż nóżek jest banalny.
Wystarczy najmniejsza wkrętarka i kilka wkrętów. Właściwie, to podczas przykręcania pomagał mi mój dwuletni syn, który uwielbia tego typu prace 😊
Tym sposobem, w niedzielne popołudnie – w ciągu niecałej godziny, zyskałam nowy mebel w brzoskwiniowym domu. Ławeczka jest bardzo wygodna. Myślę, że znajdzie swoje miejsce w korytarzu, gdzie zawsze brakuje miejsca na odłożenie torebki czy zakupów. Będzie też wygodniej założyć buty Bąblowi. Nasz korytarz nie jest w tej chwili reprezentacyjny (jeszcze, ale pracuję nad tym), dlatego efekt końcowy chciałam Wam zaprezentować przy mojej nowej makramie.
No dobra, może ławeczka nie jest idealnie wykonana, ale zapewniam Was, że komfort jest najważniejszy. No i ten kwiecisty wzór… 💗 Mam nadzieję, że mój nowy projekt DIY Wam się spodobał. A Wy, przeprowadzaliście ostatnio jakiś recykling? 😉Koniecznie się pochwalcie w komentarzu!